Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Słowem (albo trzema akapitami) wstępu, czyli kim jestem, skad się wzięłam i po co to właściwie robię :)

A więc wreszcie zrobiłam to, co tyle czasu planowałam. Postanowiłam założyć tą stronę, stronę, na której będę mogła spisywać swoje sportowe przemyślenia i umożliwić tym najbardziej zdesperowanym czytanie ich :).

Ale może najpierw coś o mnie. Na imię mi Ula i liczę już (albo dopiero) 15 lat, chodzę do 3 klasy gimnazjum i mieszkam w Warszawie. To takie podstawowe sprawy. Jak pewnie zdążyliście zauważyć, jestem dziewczyną (łał, co za zaskoczenie, powiedzą niektórzy). Ale nie jestem normalną dziewczyną. Dlaczego? A bo ja wiem? Może dlatego że nie jarają mnie ciuchy i makijaż, nie lubię zbyt dużo latać po galeriach, a zwłaszcza przymierzać butów (wyobrażacie sobie?). Może dlatego, że nie przejmuje się zbytnio wyglądem, praktycznie codziennie wychodzę z domu nieumalowana, a jak zdarzy mi się zaspać do szkoły i przez to nie uczesać, wychodząc w pośpiechu, to też nie będzie to dla mnie tragedią. Potrafię przeżyć bez lustra – nigdy nie próbowałam ile, ale naprawdę dużo, nigdy nie byłam w stanie zrozumieć moich koleżanek z klasy rozpaczających, że w szatni na wuef nie ma luster, bo prawie w ogóle z nich nie korzystałam i odkąd je zamontowali, nadal nie korzystam :). Poza tym tak, rozumiem matematykę, z chemii jestem chyba najlepsza w klasie, fizykę też bym rozumiała, gdyby moja fizyczka próbowała się wyrażać w zrozumiałym języku :) - ale to już inna historia. W każdym razie nigdy nie miałam z przedmiotami ścisłymi problemów, a jak słyszę jakaś koleżankę kwilącą na lekcji, że „prooooszę paaani, aale toooooooo jeeeeeeeest taaakie truuuuuudne…”, to szlag mnie trafia, bo widać że tylko się nad sobą użala :/. Ale przede wszystkim moja nienormalność, która dziwi co trzecią nową osobę którą spotykam, jest to że lubię oglądać sport, a przede wszystkim piłkę nożną. Tak, dokładnie – jeśli nie wierzycie w to, że takie dziewczyny istnieją, to nadstawcie teraz uszu, bo prawdopodobnie idealna sobota dla mnie polegałaby na leżeniu przed telewizorem, oglądaniu meczu za meczem, wcinaniu jakiejś pizzy albo innej tego typu przekąski i popijania napojem gazowanym no i do tego jeszcze najchętniej ze znajomymi, z którymi można by pogadać.  I już niejedna osoba spotykając mnie dziwiła się już nie tylko takiej prostej rzeczy, jak że wiem co to jest spalony (no proszę was, nie rozumiem, czemu robicie z tego taki mit tylko dla wtajemniczonych, przecież to można w jednym zdaniu wytłumaczyć!), ale naprawdę stwierdzając, że „ty to się serio znasz”, co było dla mnie o tyle miłe, że wcale nie uważam się za eksperta, wiem też że prawdopodobnie często wyciągam błędne wnioski i jeszcze wiele mam do nauczenia się, nie tylko w kwestii piłki nożnej, bo oglądam naprawdę różne dyscypliny – nie wszystkie, ale wiele. Za to co jest charakterystyczne, to to, że jak tylko coś się w świecie sportu wydarzy, to zaraz mam dwustronicowe przemyślenia na ten temat, i żeby już nie zamęczać nimi przyjaciółek, postanowiłam założyć jakieś miejsce gdzie będę mogła je wszystkie zapisywać, a jeśli kogokolwiek będzie to obchodziło, to sobie je przeczyta.

I dlatego właśnie istnieje ta strona. Od tej pory, jeśli znowu będą mi latały po głowie jakieś wnioski i przemyślenia, po prostu wejdę i je tu zapiszę, i znowu – jak ktoś będzie zainteresowany, to fajnie, jeśli nie – to trudno, odczuwam dziwną potrzebę publikacji moich wypocin niezależnie od tego czy kogoś one interesują :). Jeszcze dokładnie nie wiem w jakiej formie będę to robić, czy założę jakieś stałe cykle, czy będę pisać na wzór portali sportowych, czy po prostu plotła co mi ślina na język przyniesie :), to wyjdzie w trakcie. A co może wpłynąć na styl mojego pisania? Z góry uprzedzam, że moimi totalnymi idolami, jeśli o dziennikarstwo sportowe chodzi, jest redakcja zczuba.pl, którą to stronę odwiedzam codziennie bo nikt nie pisze o sporcie w sposób tak rozbrajający jak oni, więc jeśli nie znajdziecie tu inspiracji ta strona, to przynajmniej odwołania – to jest pewne. A z moich osobistych preferencji? No więc taka już jestem, że mam w życiu dwie miłości. Pierwszą jest muzyka Trance (jeśli przypadkiem zawita na tej stronie inna osoba, która kiedykolwiek słyszała tą muzykę i nie daj Bóg jeszcze jej się spodobała, to bardzo proszę o kontakt, muszę się podbudowywać, że takich ludzi wcale nie tak mało na tym świecie :)), chociaż nie wiem, jak mogłoby to wpłynąć na sportowe przemyślenia, to nie wykluczam że kiedykolwiek znajdą się tu odwołania do takiej muzyki, bo jest ona ze mną zawsze i wszędzie, więc może i zawitać do przemyśleń. Drugą – i to już ma kolosalne znaczenie w kwestii moich wpisów – jest FC Barcelona. Tak, drodzy madryccy frustraci i inni hejterzy, sezonowcy i internetowi  napinacze, otwarcie się do tego przyznaję, jestem – jak to sprytnie moja przyjaciółka ujęła – Barcoholiczką, i będę pisać jak Barcoholiczka, to znaczy – TAK, będę sprzyjać Barcelonie. Przynajmniej raz to będzie prawdziwe sprzyjanie Barcelonie, a nie wasza iluzja, fatamorgana, wyimaginowana rzeczywistość czy co tam jeszcze, w której wszyscy pomagają Barcelonie, nawet kiedy z daleka widać że są obiektywni. Ja obiektywna nie będę, bo to moja strona i moje przemyślenia, dlatego jeśli zamierzacie mieć do tego jakieś pretensje, to mam tutaj specjalnie dla was taki magiczny czerwony guzik z krzyżykiem w prawym górnym rogu ekranu.  Dotrwajcie do końca tego akapitu, a potem naciśnijcie go i będziecie sobie mogli hejtowac ile wlezie :). Ta strona ma być wolna od hejterów – nie dla was jest przeznaczona, dlatego wszystkie wyzwiska zachowajcie dla siebie, bo będą one regularnie kasowane.  A cała reszta – BŁAGAM, jeśli jakiś hejter się tu zapodzieje, to OLEWAJCIE GO. Konsekwentnie go olewajcie, nie zniżajcie się do jego poziomu i nie odpowiadajcie w ten sam sposób – wyzwiskami, przekręcanymi nazwami itepe. To lamerskie, strasznie lamerskie, i ostrzegam – mimo że jestem kibicem Barcelony, to najbardziej wkurzają mnie wszyscy kinderfani, napinacze i inni prowokatorzy internetowych kłótni, NIEZALEŻNIE OD TEGO, JAKIEMU KLUBOWI KIBICUJĄ. Mogą być fanami Barcy, Realu, Man City albo LKS Chrząstawy, naprawdę mnie to nie obchodzi, jeśli w grę wchodzą wyzwiska, kłótnie i przekręcanie nazw – to robicie out z tej strony albo ja się postaram was wyoutować. Tak więc żadne „Je*ać tych, je*ać tamtych”, żadne „ci to kur*y”, żadne „zamknij mordę, kataloński/madrycki/manchesterski/jaki-tam-jeszcze piesku”, żadne „wracaj do podstawówki dzieciaczku”, żadne wreszcie „farsy”, „sreale” „cwelsi”, „skisłe” czy inne – nie wchodzą w grę. Tutaj obowiązuje minimalna kultura, tolerancja i przede wszystkim – SZACUNEK. Szacunek do przeciwnika. Bo jakkolwiek byście nie lubili jakiejś drużyny, to trzeba ja szanować, trzeba umieć na nią spojrzeć obiektywnie i ocenić. I po to prosiłam wszystkich o doczekanie do końca akapitu, bo to moje wypraszanie wcale nie było do wszystkich kibiców Realu. Nie było nawet skierowane do konkretnie kibiców Realu. Bo normalnych kibiców Realu to ja bardzo chętnie tutaj będę widziała i bardzo chętnie podyskutuję z kimś, kto ma inny punkt widzenia niż ja, jeśli tylko będzie to dyskusja kulturalna. I tak samo kibice wszystkich innych zespołów tego świata – jeśli tylko potraficie obiektywnie po ludzku dzielić się opiniami, to ja naprawdę serdecznie zapraszam do dyskusji i bardzo chętnie będę was tu widzieć. Dlaczego? Bo mimo, że jestem kibicem Barcelony, to wcale nie jest żaden barceloński fanblog, to nie jest strona, na której będę wychwalać FCB pod niebiosa, a o reszcie milczeć. To są po prostu – jak nazwa wskazuje -  przemyślenia kibicującej, moje sportowe przemyślenia, dotyczące wszystkiego co się w tym świecie dzieje i co oglądam, a więc wszystkich nawet nie tyle drużyn, co dyscyplin, bo przecież nikt nie powiedział, że to ma być tylko o piłce nożnej. Na przykład dużo będzie siatkówki – co prawda może to kiepski moment, bo właśnie skończył się Puchar Świata i już trochę za późno na z nim związane przemyślenia, a na następny turniej trochę trzeba poczekać, ale jak tylko będzie coś się działo to na pewno wspomnę. To samo inne dyscypliny, jeśli tylko nie jest to coś czego totalnie nie rozumiem, to postaram się i o tym pisać (a jak wam bardzo będzie zależało, to nawet o czymś niezrozumiałym dla mnie mogę napisać :)). Logiczne, że piłki będzie najwięcej, bo to chyba jedyny sport w Europie tak rozwinięty pod względem klubowym, a w związku z tym wzbudzający emocje cały sezon, a nie tylko w okresie wielkich turniejów, i najwięcej się w nim dzieje, ale i tutaj – spoglądam bardzo szeroko, na różne ligi, a także piłkę międzynarodową, próbując nie dać się temu, ze PZPN robi wszystko, żeby na zawsze zrazić mnie do naszej kadry… ale to znowu się rozpisze na dwie strony, więc zostawię to na kiedy indziej :). Póki co, chyba już zakończę te wprowadzenie, bo i tak jest ono chyba za długie jak na wstęp – ale ja już taka jestem, strasznie się rozpisuję jak już mówiłam, więc spodziewajcie się podobnych „wypracowań” :). Wielki szacun dla tych, którzy dotrwali do końca :).  Mam nadzieje, że jednak ktoś będzie chciał czytać kolejne opowieści :).  A póki co, to żegnam, i ku kolejnym sportowym wydarzeniom i przemyśleniom!

Ula

PS. Błagam, nie zraźcie się literówkami. Spróbujcie sami potem je wyłapywać w takim tekście :P. Dlatego jeśli jakaś się zdarzy – z góry przepraszam.

1 komentarz:

  1. Uwazam, ze wcale nie jestes najlepsza z chemii ...

    OdpowiedzUsuń