Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 czerwca 2012

A może by tak nowy sport narodowy?

Czyli wreszcie czas aby pokazać moje inne spojrzenie na sport. W pierwszym wpisie na tym blogu obiecywałam, że moje kibicowanie nie ogranicza się tylko do piłki nożnej i tak samo miało być z przemyśleniami, tymczasem cały czas tratuję tu albo o klubach, albo Euro... może i ten wpis też będzie Euro nasiąknięty - nic dziwnego, w takiej chwili - ale będzie nakierowany na inną dyscyplinę. Na dyskusję, czy to nie ona przypadkiem powinna być naszym polskim sportem narodowym.

Tak, oczywiście mam na myśli siatkówkę. I mówię to zwyczajnie dlatego, że siatkarzy jest mi po prostu szkoda. Chciałabym przypomnieć zdanie, które opublikowałam na tej stronie po remisie Polski z Grecją: "Nie zapominajmy bowiem, ze podczas gdy my kibice piłkarscy podniecamy się remisem z wcale nie jakąś potęgą, jaką jest Grecja, nasi siatkarze odnieśli kolejne zwycięstwo w Grupie B Ligi Światowej, utrzymując się na pierwszym miejscu, a w niedzielę powalczą o trzecie z rzędu zwycięstwo nad Brazylią. Tą samą, która jest światowym numerem jeden od lat. Ta samą, której nie umieliśmy pokonać ostatnią dekadę. Tak, gdzieś pod tym piłkarskim szaleństwem warto pamiętać, że w tle nasi siatkarze przechodzą być może swoją złotą erę, odnoszą sukcesy, jakich piłkarze być może nie osiągną nigdy. Nie zapominajmy o nich, bo gdy piłkarze zawiodą, oni nadal będą dla nas wygrywać. Dzięki, chłopaki :)"

Pisząc to zdanie co prawda nigdy nie spodziewałam się, że moment, w którym "nasi piłkarze zawiodą" nastąpi już tydzień później, niestety, wykrakałam. Polska ekipa futbolowa jaka jest, każdy widzi i wszyscy wiemy też, że jeden Lewandowski wiosny nie czyni i nadal zaliczamy się do przeciętniaków, których stać właśnie na tyle, ile zobaczyliśmy na tych mistrzostwach, nic więcej. Niestety, nie wszyscy mogą wygrywać, ktoś musi jechać do domu i to właśnie spotkało nas. Tak samo jak spotyka od wielu, wielu lat. Przypadek? Nie sądzę. Ale czy to od razu oznacza, że są na tym świecie kraje wybrane, które zawsze będą zwyciężać, i kraje przeklęte przez los, które cały czas awans na wielki turniej będą traktować jak sukces? Czy po prostu urodziliśmy się w złym kraju, w którym sukcesy są niemożliwe?

A może po prostu szukamy tych sukcesów tam, gdzie nie trzeba? Przecież nasi bezpośredni rywale o wyjście z grupy, Czesi, gdyby nie wyszli z grupy, nie przezywaliby tego aż tak bardzo, dlatego że u nich mimo euroszału, jaki ogarnął całą Europę, sportem numer jeden jest hokej, w którym są półfinalistami mistrzostw świata i zdecydowanie mają z czego być dumni. Drużyna, która niewiele lepiej od nas poradziła sobie w Grupie B, kończąc ją z jednym oczkiem więcej niż Polacy, czyli Duńczycy (fakt, że mieli o klasę lepszych przeciwników do pokonania, pominę, trzeba się jakoś dowartościować), najprawdopodobniej wkrótce o Euro zapomną i skupią się na piłce ręcznej, gdzie są aktualnymi mistrzami Europy. Nasi północno-wschodni sąsiedzi, Litwini, którzy w nożną są absolutnym chłopcem do bicia i istnieją tylko dla teorii, nawet pewnie nie zdają sobie z tego sprawy, bo u nich liczy się tylko koszykówka. W takich Indiach pewnie nawet nikt nie zauważył, że było coś takiego jak Euro, bo oni skupiają się na krykiecie. To samo Nowa Zelandia, światowy mistrz rugby. Najdalej moim skromnym zdaniem zaszli w tej zabawie Amerykanie, którzy nie mogąc odnieść sukcesu w futbolu, wymyślili sobie własną jego wersję w którą nie gra na poważnie chyba żaden inny poza nimi kraj na świecie, więc mogą sobie święcić triumfów ile chcą (przepraszam za moją wrodzoną niechęć do Amerykanów, mam w niektórych kwestiach odchyły i tyle :D). Jednym słowem - dyscyplin na świecie jest tyle, żeby akurat wszystkie kraje świata podzieliły się nimi i każda była w czymś dobra i na tym się skupiała. Nie mówię, że mają przez to kompletnie ignorować pozostałe, uwielbiam różnorodność w sporcie i byłoby to tragedią - ale po prostu przede wszystkim skupiać się na tej reprezentacji, która regularnie coś osiąga i jest w światowej czołówce.

 I tak też robią wszystkie wymienione przeze mnie kraje, śledząc rozgrywki wielu dyscyplin, ale przede wszystkim ciesząc się tą, która należy do topu. Tylko Polacy za swój sport narodowy uważają dyscyplinę, w której jesteśmy w okolicach 60 miejsca na świecie. Cytując kogoś kto ładnie to oddał na którejś stronie, niestety nie pamiętam jakiej "Spróbujcie wymienić 60 krajów na świecie, to zobaczycie, jaka to mizeria". I to wszystko mając pod nosem siatkarzy, którzy przechodzą swój najlepszy okres, którzy właśnie zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie Ligi Światowej, po drodze pokonując trzykrotnie najlepszą drużynę świata, Brazylię. którzy właśnie awansowali na 3 w światowym rankingu (3 miejsce! To na futbolowe realia, klasa Niemców!), którzy są  na najprostszej drodze po olimpijskie złoto. A do tego mając jeszcze siatkarki, które co prawda obecnie przechodzą dołek i nie zakwalifikowały się na igrzyska, ale do awansu brakło im jednego meczu, i zdobyłyby go, gdyby nie pokręcony system umożliwiający start na IO tylko jednej (sic!) drużynie z Europy, a w przeszłości - i to całkiem niedalekiej - osiągały również wielkie sukcesy. Mamy związek, który jako jeden z niewielu związków sportowych w Polsce nie dba tylko i wyłącznie o własne interesy, lecz stara się działać perspektywicznie i rozbudowywać system szkolenia siatkarzy i siatkarek w naszym kraju, mimo dużo mniejszego wsparcia niż uznawany powszechnie za złodziejski PZPN, mamy zaufanie światowej federacji, która docenia niesamowite - mimo wszystko - zainteresowanie kibiców siatkówką w naszym kraju, i co rusz przyznaje nam organizację jakiejś wielkiej imprezy. Za dwa lata to Polska zorganizuje siatkarskie MŚ. Mimo wszystko o żadnej z tych rzeczy praktycznie nie słyszy się w mediach, bo piłka nożna, bo Euro, bo PZPN, bo Lato, bo Smuda, bo przegrany mecz z Czechami.

Oczywiście daleka jestem od krytyki niesamowitego zainteresowania futbolem w naszym kraju, sama jestem wręcz obsesyjną pasjonatką tej dyscypliny. Jednak jak rozumiem, że polska miłość do piłki nożnej wywodzi się z historii, jest głęboko zakorzeniona w naszej tradycji, i nawet nie próbuje jej stamtąd wyciągać, bo ta bezgraniczna polska piłkarska obsesja jest na swój sposób piękna, zresztą została doceniona przez wizytujących obecnie w Polsce zagranicznych kibiców - tak uważam, że siatkówce jest wśród Polaków, zwłaszcza w mediach i w rządzie, poświęcane stanowczo za mało uwagi. Bo każdy kraj powinien mieć dyscyplinę, z której jest przede wszystkim dumny. Dumny nie z dwóch remisów w słabej grupie na mistrzostwach. Dumny z pokonywania światowych potęg i najwyższych trofeów na wielkich imprezach. Taka dyscypliną w Polsce jest siatkówka i mimo, że sentyment historyczny nigdy pewnie nie pozwoli futbolowi usunąć się w cień - ja postuluję o to, żeby choćby dla docenienia pracy wszystkich ludzi, dzięki którym polska siatkówka wygląda jak wygląda, nadać jej - choćby tylko oficjalne, niezakorzenione w świadomości Polaków - miano naszego polskiego sportu narodowego. Bo naprawdę sobie zasłużyli. A jak nie, to chociaż kibicujmy chłopakom podczas Final Six LŚ w Sofii na początku lipca. Dziękujemy i trzymamy kciuki :)

2 komentarze:

  1. Jak Ula Polsce wyjście z grupy przegrała... Krakałaś, krakałaś i masz :D
    A ja co do siatkówki to szczerze oglądać nie oglądam, no zdarzą się ważne mecze jak takie z Brazylią to zerknę. Poza tym lubię grać i byłam nawet w Atlas i PGE Arenie i trochę jak w piłce noznej oglądało się to o wiele ciekawiej niż w telewizji. A, no i ta moja słabość do Kurka... :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh no niestety ale ja nadal obstaję przy tym że to była identyfikacja ryzyka, nie moja wina że Smuda nie czyta mojego bloga i nie skorzystał :D
      Ja na siatkówkę do Łodzi jeździłam jeszcze jak nie wiedziałam co to spalony i na czym polega Liga Mistrzów, tak więc zawsze będę miała do niej pewien sentyment ^^ Aczkolwiek pewnie przywiązana nigdy nie będe az tak jak do piłki, ale po prostu szkoda mi tych siatkarzy jak oni takie sukcesy odnoszą a Polaków i tak bardziej obchodzi remis z Grecją czy coś tej klasy :(

      Usuń