Przepraszam, musiałam to zobaczyć jeszcze raz... To przeżycie zostanie ze mną na zawsze, mimo że nie jestem i nigdy nie byłam kibicem City, takie rzeczy po prostu nie zdarzają się codziennie. A na początku nic tego nie zwiastowało, po prostu włączyłam sobie telewizor z zamysłem na oglądanie multiligi... Multilidze coś się zacięło i całą pierwsza połowę nie mogli przełączyć się ze stadionu Arsenalu (znaczy, z meczu Arsenalu, bo stadion był WBA), ale w sumie przyzwyczaiłam się jakoś do tego że mecze mi się nie zmieniają. No, nie zmieniały się poza dwoma małymi wyjątkami... co było dość dziwne. To znaczy, kiedy przełączyli się na mecz MU, a po kilku sekundach padła bramka, pomyślałam "no to mają refleks.. :D", ale kiedy przełączyli się na mecz MC i także za chwilę padła bramka, to się zdziwiłam i pomyślałam że chyba puszczają to z jakimś opóźnieniem albo co, bo niemożliwe żeby tak przepowiadali, zwłaszcza że po bramkach zaraz wracali do walki Arsenalu o 3 miejsce... i tak było całą 1. połowę, więc mogłam tylko popatrzeć na standardowy highlights w pozostałych meczach zaprezentowane przez C+ w przerwie (kocham te highlights puszczane po każdym meczu i w przerwie! Szkoda że tylko Premier League ma coś takiego...). A że w przerwie oglądałam highlights, to potem zapomniałam że jak jeszcze wyskoczę coś zjeść to nie zdążę na początek, i tak oto wracając do pokoju zastałam remis na Etihad... no szok jak nie wiem co, ale akurat zobaczyłam czerwoną kartkę dla QPR i pomyślałam że zaraz wszystko wróci do normy. Tymczasem Canal naprawił Multiligę i dopiero się przekonałam, jak wiele się dzieje w Premiership w każdym meczu, bo jak tylko dzielili ekran na widok z 2 stadionów, to za cho*erę nie byłam w stanie nadążyć za tym co się dzieje na obu, mimo że jak tydzień wcześniej podobny system był stosowany przy ostatniej kolejce Ekstraklasy to mogłam śledzić naraz nawet więcej, niż tylko 2 równolegle toczone mecze.. no ale PL to nie Ekstraklasa, tutaj dzieje się dużo więcej... na przykład QPR grając w 10 i walcząc o utrzymanie strzela bramkę Man City niemal odbierając im szanse na mistrza, co cała moja rodzina oglądająca ten mecz kwituje głośnym śmiechem, bo może i faktycznie wszyscy wolelibyśmy już City niż United po raz kolejny, ale to po prostu tak niewiarygodne, że nie jesteśmy w stanie reagować inaczej :). Albo potem oglądamy City ponad 20 minut próbujące odwrócić losy rywalizacji, mój tata non stop narzeka, że biją głową w mur, ja obserwuję kolejne statystyki wyświetlające się na ekranie, strzały - miażdżąca przewaga City, strzały celne - to samo (chyba tylko 3 strzały celne QPR), posiadanie piłki 80-20, i za każdym razem powtarzając krytycznie "to Queens Park wygra z tym City jak Chelsea z Barceloną", co jednocześnie oznacza, że nie wierze, że coś się jeszcze stanie w tym meczu, no chyba że nagle QPR wywali taką kontrę jak wtedy Torres (przepraszam, ale pisałam, że uwielbiam szukać analogii w meczach), jednak okazało się, że... no cóż, żeby Barca z Chelsea faktycznie tak skończyła, to bym wspominała tamten mecz do końca życia, ale widocznie taką końcówkę każdy klub może zaliczyć tylko raz, Barca zaliczyła ją w poprzednim półfinale z Chelsea, a City zaliczyło ją 13 maja 2012, strzelając 2 bramki podczas doliczonych 5 minut a przez to zapewniając sobie tytuł mistrza Anglii... Takiego szoku, jak po bramce Aguero w ostatniej minucie, to ja nie przeżyłam już dawno, teraz wielbię fakt, że nie jestem kibicem City ani tym bardziej Utd, bo bym chyba na zawał zeszła podczas tego meczu :). Tak więc gratulacje dla City i QPR za zapewnienie nam niezwykle emocjonującej końcówki sezonu ^^
Aaa jak już jestem przy temacie, to chciałabym obalić pewien mit związany z tą ligą.. to znaczy tak, pisałam już jak wkurzają mnie ludzie twierdzący, że La Liga to słabiutka jest i beznadziejna a Premier taka zaje*ista bo "wyrównana i co sezon wiele drużyn się o mistrza bije, nie to co La liga tylko Real i Barca" i tak, przyznałam w tym wpisie, że Premier League to jest jednak coś niesamowitego i olbrzymie emocje, ale... że to najlepsza liga świata, to się nie zgodzę, zresztą popatrzcie tylko na te argumenty:
-bo o mistrza bije się więcej drużyn niż 2? A przepraszam a w Anglii oprócz obu Manchesterów to kto o mistrza jeszcze walczył? To paradoksalnie już w Hiszpanii było bardziej wyrównanie, bo przynajmniej początek sezonu Barca z Realem miały słabszy, przez co liderem przez kilka kolejek mogła się poczuć nie tylko Valencia, ale nawet Levante czy (sic!) Betis! W Anglii.. przyznam się, nie za bardzo pamiętam, ale wydaje mi się że już od chyba drugiej czy trzeciej kolejki na stołek wskoczył któryś z Manchesterów i wymieniali się pozycjami cały sezon. Fakt, że wymieniali się na tyle często i dynamicznie, że oszaleć było można i to na plus, no ale jednak wymieniali się tylko między sobą... A przewaga obu Manchesterów nad trzecim Arsenalem wygląda podobnie, co przewaga Barcy nad Valencią w Primera.
- poziom drużyn? Przepraszam, o tym to świadczą europejskie puchary, i jak bardzo byście się nie starali, Chelsea w finale nie zniszczy od razu pamięci o niewyjściu obu Manchesterów z grupy i jednej angielskiej drużynie na poziomie ćwierćfinałów europejskich pucharów (przy, licząc obie rozgrywki, odpowiednio 5 hiszpańskich, 3 niemieckich, 2 portugalskich i po 1 włoskiej, francuskiej, holenderskiej, ukraińskiej i (sic!) cypryjskiej). Ja nie mówię, że to od razu bezwzględny wyznacznik wartości ligi i oznacza to, że lig angielska jest na poziomie cypryjskiej, absolutnie, zwłaszcza że jeden sezon nie może być wyznacznikiem i pewnie za rok sytuacja będzie wyglądała lepiej, no ale.. "Najlepsza liga świata" chyba nie powinna sobie pozwalac na takie akcje?
-wyrównanie poziomu? A przepraszam co to za wyznacznik poziomu? Jak ktoś jeszcze będzie sie o to kłócił, odsyłam dwa wpisy temu i przypominam, że w Polsce też Legia jest w stanie się męczyć z Cracovią, ale czy to od razu oznacza że nasza liga jest potęga? (Tak, to było pytanie retoryczne). Tak więc fakt, Premiership jest najbardziej wyrównaną ligą świata, jest też najbardziej emocjonującą ligą świata, ale niekoniecznie od razu oznacza to, że jest najlepszą ligą świata.
Dziękuję za uwagę i jeszcze raz gratulacje wszystkim angielskim zespołom za ten sezon :)
Ja zobaczyłam tylko drugą bramkę dla QPR i zrozpaczonego kibica (tak, kibica, nie kibickę), który płaczę :D, a potem pojechałam z rodzicami do Warszawy. I tak sobie siedzę, siedzę, słucham radia, aż nagle przyszły fakty. Wiadomo, na początku ogółem co się dzieje na świecie, potem w skrócie pogoda i sport. "No, Julka, pewnie City przegrało" - powiedziała mi mama i uznałam, że tak jest. Ale jak usłyszałam "niesamowite zakończenie meczu na Etihad Stadium, Manchester City w doliczonym czasie gry strzelił dwa gole zapewniając sobie mistrzostwo Anglii", to żołądek podskoczył mi do gardła. Wydałam z siebie ogłuszający krzyk i miałam ochotę wszystkich przytulać :D. Nie wiem nawet, czemu tak mnie cieszyło ich mistrzostwo, bo kibicuję Arsenalowi, ale lepsze City niż United. Już w następnym sezonie, mam nadzieję, przewaga Manchesterów będzie mniejsza i więcej drużyn pokusi się o mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńJa tez miałam wychodzić 15 min przed końcem meczu, do kościoła xD, ale jakos tak stwierdziłam ze mi sie nie chce i pójdę na późniejsza godzinę dzięki czemu mogłam zostać i teraz wielbie za to niebiosa, takich końcowek to naprawde nie ogląda sie za często... Prawie wgl sie ich nie ogląda :D dlatego cieszę sie ze mogłam byc świadkiem takiej końcówki sezonu ^^
Usuń