Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 maja 2012

Ta wspaniała, niesamowita, sensacyjna Liga Mistrzów..

Na początek chciałam przeprosić wszystkich za tak długą przerwę, ale zielona szkoła odcięła mnie od neta na tydzień i tak oto dziś jestem, wreszcie gotowa aby skomentować należycie zeszłotygodniowe największe wydarzenie sezonu piłkarskiego, a więc finał Ligi Mistrzów!

Finał taki sam, jak cała ta tegoroczna edycja: niespodziewany, nieprzewidywalny i sensacyjny. Sensacyjni byli jego uczestnicy, sensacyjny jego przebieg, sensacyjne zakończenie no i sensacyjny zwycięzca. Bo i kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Przeciez w czwórce półfinalistów kolejnośc faworytów wyglądała mniej więcej tak: Barca, Real, Bayern, Chelsea... tymczasem właśnie w takiej kolejnosci drużyny odpadały.Ale w sumie, tego można było sie spodziewać juz z przebiegu całej LM, która od początku stała pod znakiem sensacji, zeby wymienic tylko te najważniejsze:

-Prawie ze obecność Polskiej drużyny w LM (3 minuty :D) - ja osobiście jestem zdania, że to to wywołało taka falę sensacji, w końcu takie rzeczy jak polski klub w LM się nie zdarzają na co dzień więc jeśli coś takiego jest choćby blisko, to cytując klasyka "wiedz że coś się dzieje", czyli nadchodzi inna epoka, gdzie wszystko sie może zdarzyć, to co spotkało nas później też :). Ale to tylko moje zdanie... i dla kibiców potęg, nie ma powodu do obaw, w nowym sezonie na szczeście nie ma na cos takiego szans.. :P

-Niesamowite rozstrzygnięcia fazy grupowej, mam na myśli oczywiście odpadnięcia obu Manchesterów - ale o tym już pisałam, ale również wyjście z grupy APOELu - ale o tym zaraz napiszę.

- Jak już wspomniałam, niezwykłe wyniki APOELu - co prawda Cypryjczykom pomogło losowanie (wyszli z grupy z Zenitem, Szachtarem i porto, a w 1/8 odprawili Lyon, biorąc pod uwagę, że mogli trafić na grupę z Bayernem, Manchesterem City i Villareal, a w 1/8 trafić np. na Milan, to naprawdę mieli ułatwione zadanie), ale mimo wszystko osiągnęli wynik będący nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę, że gdyby mecz piłki nożnej trwał 87 minut, a nie 90, na ich miejscu byłaby Wisła... nie sadzę, że dałaby radę. Chociaż to zależy od prawdziwości lub nie mojej teorii - najbardziej realna odpowiedź jest, że nie mam racji, i jednocześnie dowód na to - no bo jak miała Wisła przyciągać sensacje, jeśli właśnie jej nieobecność wywołała największa sensację... znaczy, nie sama, tylko ponieważ oznaczała obecność APOELu... no, wiadomo o co chodzi :). No ale jeśli jednak mam rację, to.. pomyslcie, co by zdziałała Wisła, gdyby faktycznie w LM się znalazła xD

-Wyniki półfinałów. Coś, o czym było już mówione.. juz przy rozlosowaniu 1/4 wszyscy mówili jednogłośnie, że w finale znajdą się Real z Barcą... co więcej, nawet po przegraniu przez jednych i drugich pierwszych meczów 1/2, i tak większość twierdziła, że to hiszpańscy giganci znajdą się w finale, tak świat był pewny ich potęgi. A tu sensacyjna natura LM dała o sobie znać po raz kolejny...

-No i wreszcie sam finał... Sensacyjny od początku do końca, przewaga Bayernu,  obrona Chelsea, wydawałoby się bezskuteczny napór Niemców, wreszcie bramka, i kiedy wydawałoby się, ze jest po sprawie, wyrównanie, dogrywka, niestrzelony karny Robbena (OK, kto oglądał mecz z BVB, dla tego to nie była żadna sensacja :D), nagle zwrot akcji i końcowy triumf drużyny, na którą nikt nie stawiał, drużyny, w która mimo wyeliminowania Barcelony nikt nie wierzył, ba! - jej właśni kibice po pierwszym meczu 1/8 twierdzili, że to koniec (znam paru takich), triumfuje.... Sensacje od początku do końca :)


A czego się z tegorocznej edycji dowiedziałam?

-Że jeśli masz szczęście, samą wolą walki, ambicją i zdesperowaniem naprawdę można wygrywać z lepszymi od siebie;


-Że możesz być w posiadaniu piłki przez 80% meczu, oddać 20 strzałów na bramkę, a i tak odpaść;

-Że możesz być w posiadaniu piłki przez 20% meczu, oddać 3 celne strzały i strzelić 3 gole i wygrać;

-Że rzutami rożnymi meczu nie wygrasz;

-Że porażki z największym rywalem na krajowym podwórku nie powetujesz sobie w europejskich pucharach, niezależnie, czy to już 5 taka porażka z rzędu czy dopiero 1. i dlatego tak bolesna, bo powstrzyma cię drużyna, która powetować musi sobie mecze nie tylko z największym rywalem, ale praktycznie z cała ligą;

-Że jeśli największa gwiazda drużyny nie strzela karnego, to choćby nie wiem jak blisko była zwycięstwa - odpadnie;

-Że niektórych piłkarzy naprawdę inspiruje polski hymn na Euro:
Koko koko, Ramos spoko, piłka leci hen wysoko.. :D

No, tak więc to by było na tyle i już odliczamy do następnej edycji... a póki co, do losowania par eliminacji. Będziemy obserwować stopień sensacji, jaki ściągnie na przyszłoroczną LM Śląsk :)



PS.Aaaaaaaaaaaaaaa, zapomniałabym! Najwieksza sensacja całej tegorocznej LM.... TORRES STRZELIŁ GOLA!!!!!!!!!!!!!!!! o.O o.O o.O :D :D :D

wtorek, 15 maja 2012

Chcesz zabójczą końcówkę, włącz Premiership

A więc odwołuję swoje słowa sprzed kilku dni. Polska liga polską ligą i może i jest nienormalna, nieogarnięta i nielogiczna, ale takich końcówek, jak w Premiership, to nie ma chyba nigdzie na świecie. Wystarczy powiedzieć, że w walce o mistrza między czerwonymi i niebieskimi najpierw niebiescy mieli 8 punktów przewagi, potem nie dość że ją stracili, to pozwolili czerwonym wyrobić sobie to samo 8 punktów nad nimi i to tuż pod koniec sezonu, kiedy już wydawało się że nie ma jak jej odrobić... i wtedy nagle czerwoni stracili to 8 punktów, by ostatecznie przegrać mistrza bilansem bramek.. To już samo w sobie pokazuje dramatyczność sezonu, a co dopiero, jak do tego dorzucimy jeszcze ostatnią kolejkę... TAKĄ OSTATNIĄ KOLEJKĘ....


Przepraszam, musiałam to zobaczyć jeszcze raz... To przeżycie zostanie ze mną na zawsze, mimo że nie jestem i nigdy nie byłam kibicem City, takie rzeczy po prostu nie zdarzają się codziennie. A na początku nic tego nie zwiastowało, po prostu włączyłam sobie telewizor z zamysłem na oglądanie multiligi... Multilidze coś się zacięło i całą pierwsza połowę nie mogli przełączyć się ze stadionu Arsenalu (znaczy, z meczu Arsenalu, bo stadion był WBA), ale w sumie przyzwyczaiłam się jakoś do tego że mecze mi się nie zmieniają. No, nie zmieniały się poza dwoma małymi wyjątkami... co było dość dziwne. To znaczy, kiedy przełączyli się na mecz MU, a po kilku sekundach padła bramka, pomyślałam "no to mają refleks.. :D", ale kiedy przełączyli się na mecz MC i także za chwilę padła bramka, to się zdziwiłam i pomyślałam że chyba puszczają to z jakimś opóźnieniem albo co, bo niemożliwe żeby tak przepowiadali, zwłaszcza że po bramkach zaraz wracali do walki Arsenalu o 3 miejsce... i tak było całą 1. połowę, więc mogłam tylko popatrzeć na standardowy highlights w pozostałych meczach zaprezentowane przez C+ w przerwie (kocham te highlights puszczane po każdym meczu i w przerwie! Szkoda że tylko Premier League ma coś takiego...). A że w przerwie oglądałam highlights, to potem zapomniałam że jak jeszcze wyskoczę coś zjeść to nie zdążę na początek, i tak oto wracając do pokoju zastałam remis na Etihad... no szok jak nie wiem co, ale akurat zobaczyłam czerwoną kartkę dla QPR i pomyślałam że zaraz wszystko wróci do normy. Tymczasem Canal naprawił Multiligę i dopiero się przekonałam, jak wiele się dzieje w Premiership w każdym meczu, bo jak tylko dzielili ekran na widok z 2 stadionów, to za cho*erę nie byłam w stanie nadążyć za tym co się dzieje na obu, mimo że jak tydzień wcześniej podobny system był stosowany przy ostatniej kolejce Ekstraklasy to mogłam śledzić naraz nawet więcej, niż tylko 2 równolegle toczone mecze.. no ale PL to nie Ekstraklasa, tutaj dzieje się dużo więcej... na przykład QPR grając w 10 i walcząc o utrzymanie strzela bramkę Man City niemal odbierając im szanse na mistrza, co cała moja rodzina oglądająca ten mecz kwituje głośnym śmiechem, bo może i faktycznie wszyscy wolelibyśmy już City niż United po raz kolejny, ale to po prostu tak niewiarygodne, że nie jesteśmy w stanie reagować inaczej :). Albo potem oglądamy City ponad 20 minut próbujące odwrócić losy rywalizacji, mój tata non stop narzeka, że biją głową w mur, ja obserwuję kolejne statystyki wyświetlające się na ekranie, strzały - miażdżąca przewaga City, strzały celne - to samo (chyba tylko 3 strzały celne QPR), posiadanie piłki 80-20, i za każdym razem powtarzając krytycznie "to Queens Park wygra z tym City jak Chelsea z Barceloną", co jednocześnie oznacza, że nie wierze, że coś się jeszcze stanie w tym meczu, no chyba że nagle QPR wywali taką kontrę jak wtedy Torres (przepraszam, ale pisałam, że uwielbiam szukać analogii w meczach), jednak okazało się, że... no cóż, żeby Barca z Chelsea faktycznie tak skończyła, to bym wspominała tamten mecz do końca życia, ale widocznie taką końcówkę każdy klub może zaliczyć tylko raz, Barca zaliczyła ją w poprzednim półfinale z Chelsea, a City zaliczyło ją 13 maja 2012, strzelając 2 bramki podczas doliczonych 5 minut a przez to zapewniając sobie tytuł mistrza Anglii... Takiego szoku, jak po bramce Aguero w ostatniej minucie, to ja nie przeżyłam już dawno, teraz wielbię fakt, że nie jestem kibicem City ani tym bardziej Utd, bo bym chyba na zawał zeszła podczas tego meczu :). Tak więc gratulacje dla City i QPR za zapewnienie nam niezwykle emocjonującej końcówki sezonu ^^


Aaa jak już jestem przy temacie, to chciałabym obalić pewien mit związany z tą ligą.. to znaczy tak, pisałam już jak wkurzają mnie ludzie twierdzący, że La Liga to słabiutka jest i beznadziejna a Premier taka zaje*ista bo "wyrównana i co sezon wiele drużyn się o mistrza bije, nie to co La liga tylko Real i Barca" i tak, przyznałam w tym wpisie, że Premier League to jest jednak coś niesamowitego i olbrzymie emocje, ale... że to najlepsza liga świata, to się nie zgodzę, zresztą popatrzcie tylko na te argumenty:

-bo o mistrza bije się więcej drużyn niż 2? A przepraszam a w Anglii oprócz obu Manchesterów to kto o mistrza jeszcze walczył? To paradoksalnie już w Hiszpanii było bardziej wyrównanie, bo przynajmniej początek sezonu Barca z Realem miały słabszy, przez co liderem przez kilka kolejek mogła się poczuć nie tylko Valencia, ale nawet Levante czy (sic!) Betis! W Anglii.. przyznam się, nie za bardzo pamiętam, ale wydaje mi się że już od chyba drugiej czy trzeciej kolejki na stołek wskoczył któryś z Manchesterów i wymieniali się pozycjami cały sezon. Fakt, że wymieniali się na tyle często i dynamicznie, że oszaleć było można i to na plus, no ale jednak wymieniali się tylko między sobą... A przewaga obu Manchesterów nad trzecim  Arsenalem wygląda podobnie, co przewaga Barcy nad Valencią w Primera.

- poziom drużyn? Przepraszam, o tym to świadczą europejskie puchary, i jak bardzo byście się nie starali, Chelsea w finale nie zniszczy od razu pamięci o niewyjściu obu Manchesterów z grupy i jednej angielskiej drużynie na poziomie ćwierćfinałów europejskich pucharów (przy, licząc obie rozgrywki, odpowiednio 5 hiszpańskich, 3 niemieckich, 2 portugalskich i po 1 włoskiej, francuskiej, holenderskiej, ukraińskiej i (sic!) cypryjskiej). Ja nie mówię, że to od razu bezwzględny wyznacznik wartości ligi i oznacza to, że lig angielska jest na poziomie cypryjskiej, absolutnie, zwłaszcza że jeden sezon nie może być wyznacznikiem i pewnie za rok sytuacja będzie wyglądała lepiej, no ale.. "Najlepsza liga świata" chyba nie powinna sobie pozwalac na takie akcje?

-wyrównanie poziomu? A przepraszam co to za wyznacznik poziomu? Jak ktoś jeszcze będzie sie o to kłócił, odsyłam dwa wpisy temu i przypominam, że w Polsce też Legia jest w stanie się męczyć z Cracovią, ale czy to od razu oznacza że nasza liga jest potęga? (Tak, to było pytanie retoryczne). Tak więc fakt, Premiership jest najbardziej wyrównaną ligą świata, jest też najbardziej emocjonującą ligą świata, ale niekoniecznie od razu oznacza to, że jest najlepszą ligą świata.

Dziękuję za uwagę i jeszcze raz gratulacje wszystkim angielskim zespołom za ten sezon :)

czwartek, 10 maja 2012

Jak Królewskie Legii mistrza przegrało...

Tym razem bedzie krótko, zwięźle i na temat, czyli cała prawda o tym dlaczego Legia nie została mistrzem Polski. Nie, nie przez słaba serie pod koniec sezonu, nieumiejetnosc pokonania drużyn klasy Cracovii czy GKSu ani ta słynną porażkę z Lechią. Wszystkiemu winny jej sponsor, producent piwa Królewskie, i jego kampania reklamowa. O co chodzi? Otóż jeszcze z miesiąc temu, jesli dobrze pamietam, cała Warszawa zaczeła świecić takimi oto plakatami:
O co chodzi? O wielki znajdujący sie na kuflu napis "mistrz Polski 2012". Ja rozumiem ideę plakatu ("miech sie wypełni", zarówno kufel jak i mistrzostwo), no ale błagam... Nikt was nigdy nie nauczył, ze świętowanie sukcesu zanim on sie jeszcze wydarzy, zawsze powoduje, ze sukces w ostateczności nie nadchodzi? (Miałam tutaj pięknego linka do artykułu wymieniajacego takie przypadki, ale nie mogę go znalezc, moze pózniej dorzuce). Nikt z was nie wie, ze nie mozna jak to mawia przysłowie dzielić skory na niedzwiedziu i spijac śmietanki z czegoś co jeszcze sie nie wydarzyło? Nigdy nie słyszeliscie, ze to działa jak klątwa? Moze nie tak potężna, jak ta która skutecznie uniemożliwia obronę tytułu LM, ani jak ta amerykańska klątwa, gdzie gra komputerowa powoduje zapaść kariery futbolistow, ani nawet klątwa Ramseya zabijajacego sławnych ludzi, ale klatwa znana wszystkim - nie świętuj sukcesu przed jego osiągnięciem, bo cos ci pokrzyżuje plany w ostatniej chwili. Ja w każdym razie o tym wiedziałam i dlatego jak tylko zobaczyłam pierwszy taki billboard, juz wiedziałam, ze Legia mistrza nie zdobędzie. To znaczy, cały czas miałam nadzieje, zreszta pomyślałam sobie, ze tu jest przecież Polska, tu wszystko jest możliwe, a Legia faktycznie grała coraz słabiej więc pewnie klatwa zbierała swoje żniwo, tylko pozostałe druzyny jakos nie chciały tego wykorzystać, az nabralam takiej nadziei, ze moze nienormalnosc polskiej ligi o której juz pisałam jest na tyle potężna, ze powstrzyma i klatwe... Niestety. Nie ma co liczyć na ominięcie takich sił, nawet Polska nienormalnosc nie pokona potężnych mocy klatwy :D. I tak oto przyszła Lechia i wszystko zniszczyła, a winnym - sponsor... Moze to jego wina, a nie trenera? :P Moze to był wlasnie klucz do porażki w tym sezonie? W koncu, jak nas nauczył wielki Jose M., teorie spiskowe są ostatnio trendy :D

środa, 9 maja 2012

Takie rzeczy tylko w Polsce...

Nasza Ekstraklasa to najdziwniejszy twór na całym tym świecie - Czyli kilkoma słowami o właśnie zakończonym sezonie ligowym w Polsce i wszystkich jego nienormalnościach :). A nienormalności było mnóstwo, oj mnóstwo, zaczynając od tej prostej rzeczy, którą powiedział już chyba każdy portal sportowy w Polsce, że w tym sezonie to żaden klub nie chciał zdobyć mistrza... Bo tą ostatnią kolejkę, to ja bym chętnie pokazała komuś zza granicy, tłumacząc mu, czym jest właściwie ta polska liga... przecież ja już kilka razy wyobrażałam sobie, co powiem, jak spotkam kogoś zza granicy i zacznę mu opowiadać o tym jak wygląda piłka w Polsce, które jej aspekty, żeby mu pokazać jak dziwny to kraj, i zawsze przychodziło mi do głowy pokazać mu po prostu multiligę z wszystkich ostatnich kolejek. No bo choćby ta znana już w całym świecie (no, w całym mówiącym po polsku świecie) ostatnia kolejka sprzed dwóch lat, jak to Wisła straciła mistrzostwo w samej końcówce ostatniego meczu. Derbowego. Po bramce samobójczej. No wyobraźcie sobie, że jesteście zza granicy i ktoś wam opowiada taką historię, czy to nie jest zbyt szalone żeby było prawdziwe? Ale historię obecnego sezonu też spokojnie można przedstawić jako dowód na nienormalność tej ligi... no bo w jakim innym kraju na świecie szansę na mistrzostwo w ostatniej kolejce nadal mają 4 kluby? Widziałam kiedyś taką analizę na Eurosporcie, co prawda to było na kilka kolejek przed końcem, ale nawet w jakichś ligach bośniackich czy macedońskich (bez urazy dla Bośni i Macedonii, to tylko przykłady) nie było czegoś takiego w czubie tabeli. Ale tu jest Polska, tutaj mamy 16 wspaniałych dowodów na nienormalność ligi, a każda nosi nazwę pewnego klubu.... No bo popatrzmy tylko:

-Śląsk Wrocław? Drużyna, która jeszcze kilka sezonów temu grała w niższej lidze, a później już w Ekstraklasie będąc drużyną z dołu tabeli, nagle tylko dzięki zmianie trenera kończy sezon jako wicemistrz kraju, a rok później zdobywa mistrza? Takie historie to tylko w filmach, ale nie w życiu.. no chyba, że mowa o polskiej lidze, tu wszystko jest możliwe. Nawet to, że ta drużyna, w nowym sezonie już jako jeden z faworytów ligi, całą jesień będzie grać znakomicie, mocno trzymając się fotela lidera, a po przeprowadzce na nowy, lepszy (!) stadion zacznie grać słabo i nierówno, co chwila gubiąc punkty i tylko dzięki cudzym wpadkom zostając w czubie... mimo to jego piłkarze na kilka kolejek przed końcem przyznają, że oni to o nic już nie walczą, bo nie mają szans na puchary, i właśnie dlatego zostają mistrzem Polski :P. Zostają nim po mimo wszystko ciężko wybieganym zwycięstwie z Wisłą, które.. wszyscy spodziewali się, że dostaną za darmo, bo kibice sie przyjaźnią, Wisłą o nic już nie gra.. wydawało się oczywiste, że odpuści mecz. Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Ruch Chorzów? Kasy- nie ma, stadionu - nie ma, gwiazd - nie ma, sukcesy - dawno temu, opinia - średniak, ze wskazaniem na dół tabeli. Wyniki? Wicemistrzostwo kraju. Gdzie indziej coś takiego? Gdzie samym zgraniem, wiarą, i takimi tam tekstami, które pojawiają się w co drugim amerykańskim filmie sportowym, można zdobyć wicemistrzostwo kraju, jednocześnie przez 90% sezonu dreptajac gdzieś obok wszystkich mediów i będąc przez nie niezauważanym mimo wysokiej pozycji, aż dopóki realnie nie zaatakują mistrza? Co prawda ostatecznie go przegrali, ale i tak.. toż to materiał na film, nie prawdziwa historia... A jednak, takie rzeczy tylko w Polsce...

-Legia Warszawa? tutaj może i mam zabarwienie emocjonalne, jako rodowita warszawianka i legionistka, ale ograniczę się do powtarzanego przeze mnie non stop ostatni tydzień "jak można było przegrać z Lechią.... <facepalm>". A jak wygląda sytuacja? Jeden z najbogatszych klubów w kraju. Jeden z najpopularniejszych klubów w kraju. Odnosi największe sukcesy w europejskich pucharach z całego kraju. (Od kiedy wyjście z grupy LE to wielki sukces? :D Tu jest Polska, niestety...). Typowany przez wszystkich na faworyta. Co więcej, chciany przez większość na mistrza ("Nie lubię Legii, ale tylko ona z polskich klubów jest w stanie powalczyć o LM" - ile razy czytaliście coś takiego? Bo ja mnóstwo). Bije większość kontrkandydatów w bezpośrednich meczach. I faktycznie, wreszcie się tego lidera doczekał. I wtedy BACH! Nagle zatrzymują go takie potęgi, jak 10., 11., 13. i 14. drużyna tabeli, w ostatnich 9 meczach sezonu wygrać jest w stanie 2, i w przedostatniej kolejce z lidera spada na 4 miejsce, wygrzebać umie się juz tylko o jedno, marzenia stracone, piłkarze zawiedzeni, kibice wściekli...A brakowało jednego zwycięstwa więcej, i byłby upragniony mistrz... Jak można było przegrać z Lechią.... <facepalm>... Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Lech Poznań? ci to dopiero wariowali... Typowani na faworytów, zaczęli z wielkim hukiem, od 5:0 (co z tego, ze z ŁKSem), kilka kolejek prowadzili. Potem z jeszcze większym hukiem spadli, na łeb na szyję, oscylując wokół 7 miejsca.. Wszyscy kibice zawiedzeni kolejnym rokiem bez europucharów, nadziei nie ma już nikt, kiedy nagle wśród porażek faworytów ruszają... niech im już będzie, na Rumaku do Europy... zwycięstwo za zwycięstwem, nagle pojawiają sie nawet widoki na mistrza!. Co prawda ostatecznie nie jest tak różowo, ale jednak kończą na 4 miejscu, co dzięki Pucharowi Polski Legii (zapamiętajcie to sobie pyry, dzięki Legii!) daje im te ukochane puchary... Co za powrót, takie rzeczy tylko w Polsce...

-Korona Kielce? Przypadek Ruchu, tylko tutaj brakowało nawet historii, przed sezonem - jeden z kandydatów do spadku. A tutaj ogromna wola walki, zaangażowanie i stabilność dało im stały czub tabeli, a przez jedną kolejkę nawet lidera. Do samego końca dzielnie walczyli o puchary, jednak się nie udało, ale uzyskują miano zaskoczenia sezonu i teraz cały kraj nie może się ich nachwalić. A za sezon pewnie znowu ligowa przeciętność... Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Polonia Warszawa? Hm... myślę, że tu wystarcza dwa słowa - Józef Wojciechowski :D. To co on odstawia w tym klubie, to jeden z największych dowodów na nienormalność tej ligi, taki pozapiłkarski. Ale o nim to już można by oddzielny tekst napisać, 18 trenerów, nietypowe systemy motywacji, Kluby Kokosa, to co się ostatnio dzieje... Naprawdę, weź to komuś opowiedz zzaa granicy, takie rzeczy tylko w Polsce...

-Wisła Kraków? Hm... obrońca tytułu, który był z całego kraju chyba najbliżej LM od 16 lat (3 minuty...), a do tego grał w europucharach, czyli można powiedzieć największy europejski sukces ostatnich czasów, zresztą i ostatnio regularnie najlepsza drużyna, nagle kończy sezon na 7 miejscu? I to z reguły po porażkach z dołem tabeli, a nie czołówką... mało? To przypomnijmy sobie, w jaki sposób wyszła z grupy LE, kiedy po 3 meczach nikt już nie wierzył, po zakończeniu ostatniego meczu nadal byli poza rozgrywkami a tu nagle trwający minutę dłużej mecz przynosi bramkę Odense w ostatniej minucie, mimo że ci już o nic nie walczyli.... Teraz już wystarcza? No jaki klub miało to spotkać, jak nie nasz? Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Górnik Zabrze? Hmm... może tutaj się zatrzymałam na trochę... to faktycznie wydaje się nie wyróżniający się, przeciętny klub.. ale normalny klub w Polsce? O nie, ja już wam znajdę dowody :). O proszę - drużyna, która potrafiła na własnym boisku ograć Wisłę, Legię i Lecha, czyli medialnie największą trójkę, a jednocześnie przegrać z Cracovią, której nikomu nie trzeba przedstawiać (bez urazy dla ich kibiców). A poza tym jako taka przeciętna drużyna to właśnie oni mają najbardziej pokręconego piłkarza ligi (przynajmniej moim zdaniem), który w dodatku jako jedyny z całej tej ligi zagrał na takim turnieju, jak Puchar Narodów Afryki... pozdro dla tak zwanego Prezesa Będę Go Zjadł :P. Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Zagłębie Lubin? Bardzo prosta sytuacja... Drużyna bogata, z ambicjami, chce walczyć o czołówkę, po rozpoczęciu sezonu okazuje się być kompletnym niewypałem, przegrywa mecz za meczem i non stop przesiaduje w okolicach strefy spadkowej, jeśli nie w niej. I tak sobie przegrywa całą rundę jesienną, widzowie wypłakują oczy nad jej grą, wszyscy godzą się z rolą chłopca do bicia... nagle rozpoczyna się runda wiosenna i niespodzianka, w ogóle nie ta drużyna! Nagle jest w stanie wygrać z każdym, regularnie pnie się w górę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Dorzućmy do tego fakt, że przed ostatnią kolejką wszystkie pozostałe była niżej, niż ostatecznie zajęte miejsce, od pierwszej kolejki aż po przedostatnią.. no ale na szczęście (bądź niestety), to nie średnia tu decyduje, tylko wynik końcowy i tak oto ostatecznie kończy na 9 miejscu. Takie rzeczy tylko w Polsce...

-Widzew Łódź? Hmmm.. przepraszam bardzo kibiców Widzewa, że się tu tak bardzo nie rozwinę, ale odkąd tylko zobaczyłam ten widok wiedziałam już, co będzie jedynym i ostatecznym komentarzem:




No, po prostu aż się ciśnie na usta - takie rzeczy tylko w Polsce... :D

-Jagiellonia Białystok? W zeszłym sezonie absolutna czołówka, mistrz jesieni, wiosna gorsza, ale jednak reprezentant w europucharach... yyyy.... hmm, może ta część historii pomińmy.... W każdym razie nie minął rok, a z dawnego blasku nie pozostało nic. Do tego wynik meczu nie zależy od samej drużyny, a od miejsca rozegrania meczu (dom? Drżyjcie potęgi, wyjazd? Zwycięstwa nie będzie) i ubrania trenera (Dres - zwycięstwo, garnitur - porażka). Idealny klub dla obstawiających u buków :P. cóż, takie rzeczy tylko w Polsce...

-Podbeskidzie Bielsko-Biała? Taki sympatyczny beniaminek, któremu wieszczono porażkę, a ten spokojnie dał radę i nie dość, że pewnie się utrzymał, to jeszcze porządnie obił po drodze faworytów - urwało punkty wszystkim drużynom będącym bezpośrednio nad nim w tabeli (no, poza jedną). A, i ma w składzie takiego jednego, co to go Real z Barcą chciały, ale wybrał Perłę Złotokłos... :D Takie rzeczy tylko w Polsce :D

-Lechia Gdańsk? Ja myślę, że wszyscy wiedzą o co mi chodzi... Żeby drużyna ze - zdaniem wielu - najładniejszym stadionem kraju, strzelała około pół gola na mecz i z takim wynikiem wspaniałym broniła się przed spadkiem (nie dziwne, trudno wygrywać nie strzelając goli), a w całym tym zamieszaniu w przedostatniej kolejce przypadkiem zdecydowała, kto zostanie mistrzem kraju? Takie rzeczy tylko w Polsce..

-GKS Bełchatów? Cały czas cienko, cały czas słabo, cały czas tuż nad strefą spadkową, ale wejść to już do niej nie chcieli, 3 kolejki im wystarczyły, sama się zdziwiłam jak się dowiedziałam o.O nie przeszkadzało im to jakoś odnieść najwyższego zwycięstwa w całej lidze - takie rzeczy tylko w Polsce :D

-ŁKS Łódź? To dopiero jest przypadek, finansowo stoi beznadziejnie, piłkarsko też, trenerów wymienia, desperacyjnie próbuje się uratować, nabiera piłkarzy nowych w sposób hurtowy, kto tylko zechce... nagle przychodzi trener Probierz i wszystko się odmienia, klub gra stabilnie, wznosi się na wyżyny umiejętności i nabiera nadziei, wtedy trener Probierz ucieka za granicę.. klub finansowo stoi beznadziejnie, piłkarsko też, trenerów wymienia, desperacyjnie próbuje się uratować, nabiera piłkarzy nowych w sposób hurtowy, kto tylko zechce... Takie rzeczy tylko w Polsce.

-Cracovia? Wystarczy jedno zdanie - zajęła ostatnie miejsce w lidze, ale i tak mogę się założyć, że od nowego sezonu dalej będzie pykać w Ekstraklasie :P. Jest tyle opcji, licencję Termaliki można kupić, wściekłość JW na Polonię można wykorzystać, a nawet jeśli nie, to zostaje zawsze stara dobra Komisja Licencyjna... Żyć nie umierać, a poprzednie sezony powinny nauczyć jednej rzeczy: "Nigdy nie spadnie, Cracovia nigdy nie spadnie"... bo jak spadnie, to chyba świat wybuchnie o.O Heeeej... a to może o to chodziło z tym 2012..... o.O Takie rzeczy tylko w Polsce :D


I oto moje piękne 16 dowodów na to, że polska Ekstraklasa jest najdziwniejszym tworem na świecie :D. A jeśli to nie przekonuje, to poczekajmy na Part 2 podczas Euro i Part 3 podczas eliminacji do europucharów, może wtedy uda mi się jeszcze dosadniej wytłumaczyć, że takie rzeczy - to naprawdę tylko w Polsce :D

wtorek, 8 maja 2012

Wróciłam :)

Od czego by tu zacząć.. przyznam się, ze trochę zbyt szybko zrezygnowałam z dodawania nowych wpisów. Moje długaśne wypracowania i ich formowanie pochłaniało mi wiele czasu w ciągu dnia, a efekt wydawał się być żaden... brak zauważania przez internautów, zbytnie zauważenie przez znajomych, którzy zaczęli mi dokuczać na podstawie tego co tu piszę... wszystko to nakłoniło mnie do rezygnacji, i tak oto pół roku (prawie), wszystkie moje przemyślenia musiały dalej gnieździć się w mojej głowie. I wtedy nadszedł jeden pozytywny komentarz, znak, że jednak przez kogoś moja praca jest zauważana :). Inkofeina, kimkolwiek jesteś, dzięki - chyba znowu nabrałam ochoty do tworzenia :). Taa, kiepski moment se wybrałam na powrót - akurat kończy się sezon, akurat prawie wszystko już rozstrzygnięte, a wszystkie wielkie wydarzenia o których mogłabym pisać godzinami - minęły. Ale w sporcie zawsze koniec jednego meczu oznacza, że zaraz nadejdzie drugi... jeszcze będzie się działo :). Jeszcze znajdę sobie tematy do pisania, oj tak :)