Szukaj na tym blogu

sobota, 7 lipca 2012

Kto rządzi reprezentacją Hiszpanii?

Ten wpis kształtował mi się w głowie już od ćwierćfinału Hiszpania - Francja, ale publikuję go teraz, wzbogacony o wpisy z całego Euro. I, jak smutno by to nie zabrzmiało, najpewniej będzie to już ostatni mój wpis dotyczący tego turnieju (chlip).

Oczywiście pewnie już domyślacie się, że będę tu próbowała rozszyfrować powody, dla których La Furia Roja jest obecnie takim fenomenem piłkarskim. Ale nie będzie tu takiego zwykłego gadania, jakie można było przeczytać po aż takim pogromie w finale prawie wszędzie, wszak ich system grania, styl rozgrywania piłki i tak ukochaną przez pana Szpakowskiego tiki-takę znają już chyba wszyscy i wystarczająco się na jej temat nasłuchali. Ja, jako między innymi fanka Primera Division, chciałabym się bardziej pochylić nad grą Hiszpanów z perspektywy klubowej.

A wszystko zaczęło się od kilku sfrustrowanych madritistów na pewnym portalu sportowym, którzy pod artykułem o wspomnianym wyżej ćwierćfinale chyba wyszli z założenia, że wszyscy czytelnicy portalu tylko spojrzeli na wynik, a nie oglądali meczu, i zaczęli w komentarzach toczyć swoje mądrości w stylu ˝no tak, barsa-farsa nic nie umie, wszystko musiał za nich Alonso zrobić˝... Oczywiście, każdy kto mecz oglądał, widział, że pierwsza bramka była efektem świetnego zagrania Iniesty (FCB) do Alby (wtedy jeszcze Valencia, teraz już FCB) i niezwykle celnego dośrodkowania Katalończyka do Alonso, który równie celnym strzałem wpakował piłkę do siatki,natomiast drugi gol to karny wywalczony przez Pedro (FCB), którego równie dobrze mógł strzelać każdy inny zawodnik. Wykonywał go Alonso prawdopodobnie po to, aby jeszcze lepiej uczcić swój setny mecz w reprezentacji. Ja się z tą decyzją zgadzam, cieszę się, że Xabi tak wspaniale zagrał w swoim jubileuszu. A reszta zawodników Hiszpanii pewnie cieszyła się jeszcze bardziej.

No właśnie, cieszyli się. I na to właśnie chciałam zwrócić uwagę. Wszyscy się cieszyli, niezależnie od tego, czy są graczami Barcy czy Realu, czy może grają w lidze angielskiej. Dlatego, że to ich dobry kolega, który w ten sposób ma wielkie święto, i dlatego, że to wielkie święto jednocześnie przeniosło ich do półfinału, zbliżając ich wszystkich do wspólnego celu, jakim jest triumf w Euro. I to widać też w wielu innych przykładach, jak wspomniana już pierwsza bramka Xabiego, kiedy to gracz blisko związany z Barcą podaje idealnie do gracza Realu, a podczas podawania nie widzi w nim gracza Realu, tylko kolegę z drużyny, który może strzelić bramkę, a o to im wszystkim chodzi. Albo mój ulubiony przykład - pozycja na boisku, gdzie zgranie i współpraca liczy się chyba najbardziej, czyli para środkowych obrońców. Pique i Ramos. Zawodnicy wybuchowi, którzy w trakcie sezonu dosłownie lali się po twarzach, w reprezentacji są idealnie zgraną dwójką, która potrafi świetnie współpracować, razem rozbijając ataki przeciwnika.

I właśnie o to mi chodzi. Jakiś czas temu słyszałam cytat z jakiegoś znawcy piłki (niestety nie pamiętam nazwiska) że ˝Największym przeciwnikiem Hiszpanii w srodze do zostania drużyną wszech czasów są oni sami i ich wewnętrzne podziały˝. Było to tuż przed którymś Gran Derbi. Tymczasem Hiszpanie właśnie tej przeszkody się perfekcyjnie pozbyli. Pamiętacie, jak pisałam w poprzednim wpisie, że największą magią Euro jest to, że nawet wrogowie potrafią się dzięki niemu zjednoczyć pod banderą swojej drużyny, a czasem nawet po prostu pod banderą piłki nożnej? To właśnie jest mój największy i idealny przykład na to. Triumfatorzy tego Euro, którzy właśnie dzięki temu tymi triumfatorami są. Dzięki temu, że mimo iż stoi między nimi nieskończona i największa rywalizacja jaką futbol widział, rywalizacja na linii Barca-Real, kiedy nadchodzi czy to Euro, czy to mundial, umieją tę rywalizację po prostu odłożyć na bok i zjednoczyć się, ale tak absolutnie, stać się jedną wielką maszyną, ponieważ mają wspólny cel, zwycięstwo w turnieju. A jak trzeba, to do maszyny potrafią włączyć i zawodników zupełnie spoza tego świata, jak Torres czy przede wszystkim Silva.

Chociaż nie zawsze tak jest. Czasami bywa i tak, jak w finale po tym, jak wspomniany Silva został zmieniony, a zanim na boisko weszli Torres i Mata, gdy kadra Hiszpanii składała się w całości z zawodników Barcy i Realu. Ale trzeba było to pokazać komuś, kto na piłce się nie zna za dobrze i ie zna tych zawodników. Nigdy by nie pomyślał, że ci ludzie parę miesięcy temu byliby gotowi się pozabijać na boisku, gdyby to mogło pomóc pokonać tych drugich. Nie, oni potrafią stworzyć jedność. Jak to mówi tekst pewnego demotywatora, którego znalazłam w necie, ˝Legenda głosi, że raz na 2 lata Real i Barca łączą siły, żeby pokonać resztę świata˝.

I tworzą przy tym tak zaje*iście działający zespół, z którym zawodnik grający w całym turnieju 4 minuty może strzelić bramkę, ba! w którym Torres może zostać królem strzelców! FERNANDO TORRES królem strzelców? To jest możliwe tylko przy niesamowicie dokładnym mechaniźmie. I właśnie to jest potęga tej reprezentacji - to niesłychane zgranie osiągane mimo jakichkolwiek wewnętrznych konfliktów w trakcie sezonu. To jest moc, której nie zastąpią żadne umiejętności czysto piłkarskie. I dlatego to oni wznosili tydzień temu puchar, a nie na przykład Holendrzy, którzy mają więcej konfliktów niż gwiazd w składzie. Efekt? 0 punktów w grupie i szybka podróż do domu. Tak samo skończyłaby Hiszpania, gdyby barcelońsko-madrycka rywalizacja trwałaby i na kadrze. Widać różnicę? Mam nadzieję.

To teraz proszę jeszcze kibiców jednego i drugiego klubu - teraz już za późno, ale podczas mundialu w Brazylii, proszę - weźcie z nich przykład! Tak samo zapomnijcie o wszelkich animozjach i po prostu kibicujcie. Nawet niekoniecznie Hiszpanii, komukolwiek. Ale nie Barcy ani Realowi. One na turniejach reprezentacyjnych nie grają, więc i kłótnie o nie powinny na czas tych turniejów ustać. Mam nadzieję, że dotrze to do choć jednej osoby. To jest prawdziwa siła i nauczmy się też nią władać.

4 komentarze:

  1. Do choć jednej osoby - czyżby do mnie? ^^

    :D A tak na serio, to się z Tobą zgadzam, bo aż sama na czas tego turnieju zapomniałam o tym, że jestem za Realem i - o dziwo - moi koledzy, którzy są za Barceloną, też . Ci, którzy zawsze nękali mnie stwierdzeniem, że Real to jedno wielkie frajerstwo, a Barcelona to zawsze potrafi coś ugrać i nie ma mistrza bo im się zrobiło szkoda rywala (eh, ktoś tu musi leczyć kompleksy; ale nieważne, bo zeszłam od tematu, chociaż muszę przyznać, że to właśnie fani i kibice klubu z Madrytu są bardziej zakompleksieni fenomenem Barcy niż jacykolwiek inni). A teraz o, w spokoju obejrzałam z nimi spotkania Hiszpanii bez krzyczenia, że ktośtam to głupek któremu specjalnie dano strzelić gola, bo się nad nim zlitowano. I to było fajne. Bo EURO złączyło ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, może i do ciebie, chociaz mam nadzieję że ty to już wiedziałaś wcześniej ^^
      O relacjach między fanami Barcy i Realu to pewnie jeszcze w trakcie sezonu będzie niejedna okazja sobie pogadać :D A póki co, to chcę się cieszyć tym że istnieje taki czas w którym naprawde można się o to nie kłócić i rozszerzać aurę "niekłócenia się" jak najbardziej ^^

      PS Czy to oznacza że większość twoich kolegów jest za Barcą? Bo u mnie w klasie miałam własnie na odwrót, wsyzscy madritiści i ja jedna, mam nadzieje ze w nowej sql bedzie troche inaczej ^^

      Usuń
    2. Oj tak, u mnie tylko jeden kolega jest za Realem ale to jest taki ułom że z nim nie gadam :D. Pozostali to Barca albo są bezstronni, chociaż tych drugich jest baaaardzo mało.

      Usuń
    3. Ooo no to dokładnie jak u mnie tylko na odwrót, tez tylko jeden za Barcą ale z nim nie gadam :P A reszta real :P Chyba powinnyśmy sie miejscami zamienić :D

      Usuń