Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 lipca 2012

Z cyklu Pamiętniki ze stadionu: Jak dobrze, że są sparingi przedsezonowe

Można trochę poudawać piłkę nożną. Albo wpaść na pomysł na pierwszy w historii tego bloga regularny cykl. Jako że wszyscy wiemy, że każdy mecz wygląda zupełnie inaczej w telewizji, niż widziany z trybun stadionu/hali/boiska/jakiegokolwiek innego obiektu sportowego, za każdym razem, kiedy będę miała to szczęście (albo i nie, zależy od punktu widzenia) obejrzeć jakieś widowisko w ten sposób, będę oznaczała to jako kolejną część cyklu i opisywała mecz z tej, jakże innej perspektywy.

A wszystko zaczęło się od tego, że kiedy sportowcy wszystkich dyscyplin świata przeżywają najważniejsze zawody w życiu podczas Igrzysk Olimpijskich (którym poświęciłam cały poprzedni wpis), piłkarscy fani wzdychają z nudy, kiedy trwa sezon ogórkowy. Całe szczęście, że ktoś wymyślił, że można wtedy grać udawane mecze, tak zwane przedsezonowe sparingi. To właśnie dzięki temu powstała możliwość zaproszenia do siebie zespołu, który udaje wielką światową markę, żeby przyciągnąć tych naiwnych kibiców, którzy się na to nabiorą, i niestety ale ja byłam jedną z tych, którzy się owszem nabrali. Jeśli jeszcze ktoś się nie domyślił o co mi chodzi, wybrałam się na Łazienkowską na szumnie zapowiadany, a dużo słabiej się sprzedający mecz towarzyski Legia Warszawa - Borussia Dortmund. I natychmiast zrozumiałam, skąd tak niskie zainteresowanie.

Po prostu widocznie jeszcze wtedy byłam za mało doświadczona, żeby wiedzieć, że mecze towarzyskie to mecze udawane. Legia udawała, że wierzy w zwycięstwo, Borussia udawała, że chce jej się grać, spiker udawał, że Lewandowski ma jakiś głębszy związek z Legią, Marko Suler udawał, że jest typowym legijnym transferem, który przychodzi za duże pieniądze i robi wszystko tylko nie to co trzeba (to znaczy, mam nadzieję że tylko udawał :D), Klopp uznał, że się wyłamie i wystawi prawdziwą BVB zamiast udawanej, ale po przerwie i jemu się znudziło i poniósł się wszechstronnej manii udawania, więc wymienił wszystkich piłkarzy poza bramkarzem i udawał, że nic się nie stało i nadal gra ta sama Borussia. Wszystko było udawane, nawet moja ukochana cześć wizyty na Ł3 - "Sen o Warszawie" - brzmiał jakoś inaczej, kiedy kibiców było tak mało, że przez ich śpiewy przebijał się głos nagrany na taśmie.

Tylko Żyleta wyłamała się z tego wszystkiego i nawet nie próbowała udawać, że będzie prowadziła doping. Ale to było z powodu protestu, a nie meczu towarzyskiego. Szkoda, że dowiedziałam się tego dopiero z internetu po powrocie do domu... Serio, nie lubię narzekać na Żyletę, zwłaszcza że kiedy cały mecz siedzieli cicho, wreszcie było widać, jak wielką różnice robią - te kilka okrzyków zaintonowanych przez grupkę na trybunie południowej to nie to samo, zwłaszcza że reszta stadionu podchwyciła to może ze 3 razy podczas całego meczu - ale chłopaki następnym razem, jak organizujecie jakiś protest, pamiętajcie, że nie wszyscy są tak na bieżąco, żeby wiedzieć, o co właściwie chodzi, a nie obrażacie nas, że nie dołączamy do waszych okrzyków podniesionych trzy razy podczas całego meczu, gdy nawet nie wiemy o co chodzi. Zwróćcie uwagę, że wasza pierwsza prośba "Wszyscy wstają i śpiewają" została wysłuchana (był to zresztą jedyny raz podczas całego meczu, kiedy stałam, reszta cały czas na krzesełku... na normalnym meczu nie do pomyślenia!), dopiero, gdy się okazało, że "śpiewanie" jest częścią protestu (w którym nie wiedzieliśmy o co chodzi), przestaliśmy reagować... Pewnie lepiej znając realia, dołączyłabym się do akcji (chociaż widziałam już wiele różnych, nawet kontrowersyjnych sektorówek na Legii, więc zaczynam się niepokoić, w jaki sposób akurat ta "upamiętniała ofiary powstania", że nie pozwolono na jej wniesienie...), ale tak, niestety nie miałam możliwości. I - patrząc na innych widzów meczu - nie tylko ja.

Ale jako że jestem optymistką, znalazłam jednak parę pozytywnych aspektów mojego wyjścia na ten sparing. Atmosfera była taka, że można było się wyluzować na trybunach i nie przejmować się zbytnio udawanym meczem, a pustych miejsc było na tyle dużo, że wreszcie mogłam przejść się po różnych sektorach i sprawdzić widok z nich wszystkich. Szczerze, to miejsca w najwyższym rzędzie dają dużo lepszy widok niż się spodziewałam, a do tego kolejny plus - niezależnie, o której porze jest mecz, słońce nie świeci w oczy (siedziałam na wschodniej, kilkanaście rzędów niżej był to naprawdę olbrzymi problem). W najwyższym rzędzie miałam też okazję spotkać siedzącego tuż obok uroczego kilkuletniego chłopczyka, zastanawiającego się "co się stało, że Legia dziś tak bez formy, przecież jeszcze przedwczoraj grali wręcz doskonale, 5:1 wygrali" :). Cóż, mam słabość do małych dzieci, które są kibicami :), tak więc pozdrowienia, chłopczyku. A, no i jeszcze jedna rzecz, dla której warto było wybrać się na udawany mecz - odkryłam otwarty barek (czy jak by tego nazwać) z parkingiem koło stadionu - parking płatny, ale w cenie za parkowanie masz też napój w ich barze. A bar jest uzbrojony w odtwarzacze muzyczne z płytami pełnymi czegoś, co ja bym nazwała disco varsoviano - czyli po prostu nagrane przyśpiewki stadionowe Legii w aranżacjach.. no cóż... z trochę większym przytupem :P. Ale mimo to całkiem miłe miejsce jak na posiedzenie kilkunastu minut po meczu, a i przyśpiewki brzmią jak wybawienie po takim pikniku.

No i ostatni plus... jakbym nie poszła, to najprawdopodobniej nie powstałby pierwszy odcinek tego cyklu :) Na następny zapraszam... hmmm... biorąc pod uwagę, że wkrótce zaczynają mi się wyjazdy i rozjazdy wakacyjne, więc nie będę raczej miała okazji wesprzeć Legii z Łazienkowskiej w eliminacjach do LE, chyba dopiero po starcie Ekstraklasy :). No i mam nadzieję, że jakiś mecz LE jednak będe miała okazję jesienią zrelacjonowac :) Dziękuję za uwagę, mam nadzieję że się podobało :)

4 komentarze:

  1. Ej no wez, nie wyrabiam z komentowaniem i czytaniem :D. A tak w ogole to az zal, ze sie cb nie spytalam, czy na to idziesz, bo moglysmy sie zobaczyc i pogadac. W sumie niczego bysmy nie stracily nie ogladajac meczu. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, tak to jest jak się wyjeżdża, ja i tak tylko 4 wpisy w 2 tygodnie walnęłam, biorąc pod uwage ile sie dzieje to nie duzo :). No troche szkoda, ale nie wiedziałam ze juz wróciłaś do Wawy ;o Ale jeszcze będzie niejedna okazja ^^. Wgl, podoba sie nowy szablon? :D

      Usuń
    2. Podobaaa, fajny pomysl :D

      Usuń
    3. A dziękuję :) Moze jakbym była mistrzem photoshopa albo chociaz painta to i wykonanie byłoby lepsze, ale jest jak jest i na razie mi to pasi :)

      Usuń