Szukaj na tym blogu

środa, 17 października 2012

Dach, który zatrzymał Anglię

Żeby powstrzymać przeciwnika, z którym nie radzimy sobie od lat, potrzeba naprawdę nieszablonowych rozwiązań. Kiedyś mieliśmy "człowieka, który zatrzymał Anglię" - tym razem, przy jego braku, udowodniliśmy, że można dokonywać takich rzeczy nawet bez udziału ludzi. Tak, przyznaję się -jak zwykle tuż przed ważnym spotkaniem Biało-Czerwonych pojawiła mi się znikąd zupełnie bezpodstawna i przecząca wszelkiej logice wiara w sukces naszej kadry, mimo że wcale jej nie chciałam ani się o nią nie prosiłam. I tak, przyznaję się - to mnie przywiodła ona do powtarzania cały dzień "Chłopaki, zlejecie dziś Angoli!". No ale skąd mogłam wiedzieć, że potraktują to dosłownie? Że naprawdę ich zleją - deszczem?

Tak, jakby nasza kadra atakowała z takim zaangażowaniem, z jakim wczoraj atakowała ulewa, awans na mistrzostwa świata mielibyśmy w kieszeni. A tak, to tysiące ludzi na stadionie i miliony przed telewizorami, które układały sobie cały dzień pod to wydarzenie, pod koniec mogły tylko sobie zagwizdać, bo ktoś nie zamknął dachu. Cała organizacja, która przecież też kosztowała, poszła w diabli, trzeba ją powtarzać od nowa. Jako że był to mecz z Anglią, dowiedziała się o tej aferze cała Europa. I nawet nie udało się przełożyć spotkania na moment, kiedy Błaszczykowski wyzdrowieje. Opinie naszych rodaków mogą więc wyglądać tylko w jeden sposób. Wstyd. Kompromitacja. Farsa. Idioci. Fatalni organizatorzy. Niecywilizowany kraj. Nie nadajemy się do Europy. Jesteśmy 100 lat za murzynami. Takie rzeczy tylko w Polsce. Powinni przyznać walkowera Anglikom. Wiele najróżniejszych epitetów, generalnie konkurs na to, kto lepiej obrazi nasz kraj i Polaków. Słucham? Że ludzie, którzy wygłaszają takie opinie, sami też są Polakami i ich słowa tyczą się też ich, ich przyjaciół, rodzin? A no owszem. Ale kogo by to obchodziło. Przecież pojawiła się okazja żeby znowu stworzyć wizerunek swojego kraju jako piekła na ziemi, którego mieszkańcy powinni być napiętnowani i spaleni, mamy jej nie wykorzystać? Patrzcie, jesteśmy jedynym tak zacofanym krajem w Europie, tylko u nas padają deszcze! Tak, typowo polska reakcja...

Zanim zostanę zwyzywana za jakąkolwiek próbę obrony - tak, zdaję sobie sprawę, że tu nie chodzi tylko o deszcz. Głównym powodem, dla którego wybuchła taka awantura, jest fakt, że nad Narodowym mamy na takie przypadki rozsuwany dach, który nie został rozsunięty. Z tego powodu, oczywiście, cały naród polski został nazwany niemyślącym, nieprzewidującym i głupim. Bo to przecież cały naród polski w szybko zwołanym referendum zdecydował, czy zostanie otworzony dach, prawda? A teraz popatrzmy na fakty. Fakt numer jeden jest taki, że wytyczne FIFA mówią, że mecz musi być rozegrany w takich samych warunkach, w jakich rozgrywane były treningi przed nim. Najpewniej chodzi o to, żeby uniknąć oskarżeń o niesprawiedliwość, bo jedna ze stron mogła zapoznać się z warunkami, a druga nie, coś w tym stylu. A że Polacy trenowali przy otwartym dachu, spróbowanie zmiany tego podczas meczów wiązałoby się z masakrycznymi procedurami formalnymi u FIFY. No dobra, okej, ale przecież od dawna było wiadomo, że będzie padać, nie dałoby się zamknąć tego dachu już wcześniej? Ano dało by się. To dlaczego nie zamknięto? A bo warunki na boisku to jest zawsze świetny powód do wymówek, a więc i bardzo drażliwy temat. Z tego powodu na jakąkolwiek zmianę warunków - taką jak podlanie murawy czy zamknięcie dachu właśnie, zgodzić się muszą kolejno przedstawiciele OBU drużyn i do tego jeszcze delegat FIFA. Nie była to, jak można by sądzić z komentarzy, decyzja ani polskiej drużyny wyłącznie, ani PZPN, ani NCS, ani też Tuska. Decydujący głos w tej sprawie mieli właśnie przedstawiciele FIFA i to oni właśnie ostatecznie stwierdzili, że dach nie zostanie zamknięty. Tak, cóż za niecywilizowany kraj ta Polska...

A prawda jest taka, że co by się nie działo, to i tak byłoby w oczach naszych rodaków kompromitacja i fatalna decyzja. Przypomnijmy sobie mecz z Grecją na Euro - wtedy dach został zamknięty i co się okazało? Że na Narodowym jest fatalna cyrkulacja powietrza i robi się tak duszno, że nie da się oddychać. Wszyscy teraz wspominają tamto spotkanie, mówiąc, że zamknęli dach nie wtedy, kiedy trzeba. A czy pamięta ktoś, że wtedy też padał deszcz? Przecież nie zamknęli tego dachu tak dla własnego widzimisię. Wtedy uznali ochronę przed deszczem za najważniejszą. Reakcja rodaków - źle, trzeba było otworzyć dach. Teraz zostawili dach otwarty, bo przedstawiciele obu ekip woleli zaryzykować z nadzieją, że opady nie będą aż tak duże, by uniemożliwić rozegranie meczu (co przecież zdarza się bardzo, bardzo rzadko, więc jest w miarę logicznym rozumowaniem). Reakcja rodaków - źle, trzeba było zamknąć dach. Hordo Polaków mądrych po szkodzie - a ilu z was proponowało zamknięcie dachu na kilka godzin przed meczem, na przykład około 16:00, kiedy nie było wiadomo, że ulewa spowoduje przeniesienie meczu? Bo teraz to łatwo się wymądrzać, wtedy, jak już wspomniałam, zostawienie dachu otwartego wydawało się całkiem logiczne. A nawet, gdyby wtedy tak nie uważano i go jednak zamknięto, jestem w stanie się założyć, że pół Polski oburzyłoby się, że po tym co stało się na meczu z Grecją, jeszcze próbują przykrywać ten stadion i przez głupich Polaków angielscy kibice dusili się wewnątrz areny. Strach pomyśleć, co by się stało w przypadku innych proponowanych przez naszych rodaków rozwiązań - typu chrzanić wytyczne FIFA o warunkach treningów i i tak zamknąć dach - zaraz by się jakiś urzędas federacji przyczepił, że łamiemy zasady, przywalił karą od kosmicznej grzywny po walkowera, a Polacy burzyli się, że my jak zwykle nawet rozkazów nie umiemy przestrzegać i cały świat się słucha, tylko my mamy to gdzieś (co jest o tyle śmieszne, że dziś przeczytałam, żeby tak właśnie zrobić, bo cały świat ma gdzieś FIFĘ i tylko my się naiwnie słuchamy). Już nawet nie przytoczę pomysłu żeby rozwijać dach tuż przed meczem - jest powiedziane, że w trakcie deszczu on nie może być w ruchu, bo się zniszczy, najmniejsze uszkodzenie w wyniku takiej akcji zaowocowałoby aferą o marnowanie pieniędzy podatników, bo nie umiemy obsługiwać się wybudowanymi za nie rzeczami i zaraz wszystko psujemy, mimo że było powiedziane, co jest zabronione. O dachu nad Narodowym można by napisać antyczną tragedię grecką - co by z nim nie zrobić, i tak jest źle. Oczywiście włącznie z sytuacją, gdyby go w ogóle nie było - "A były plany wybudowania dachu, ale oczywiście nasz rząd pełen idiotów z nich zrezygnował. W tym kraju niktnkc nie może zorganizować dobrze!". Kto mógłby wtedy wiedzieć, jakie z tym dachem będą problemy.

Może dlatego właśnie większość stadionów w Europie dachów nie ma w ogóle. Zaraz, moment, wcale nie ma? Sugerujesz, że... tam też by odwołano mecze? No nie gadaj...
A jednak. Wbrew temu, co gadają nasi narodowi pesymiści, nie był to ani pierwszy ani jedyny przypadek, gdy pogoda okazała się silniejsza. Choćby pamiętam jak w zeszłym sezonie odwołano pół kolejki Serie A z powodu ogromnej ulewy w północnych Włoszech. Pół kolejki, nie jeden mecz! Żeby było ciekawiej - w tym samym czasie nawałnica nawiedziła też północną część Hiszpanii, ale tam mecze postanowiono rozegrać. Barca grała wtedy na San Mames z Bilbao i zwłaszcza dla jej stylu gry nie widziała chyba w tamtym sezonie gorszego boiska. Były sytuacje, że celny strzał na bramkę nie kończył się golem tylko dlatego, że piłka po drodze do bramki... zatrzymała się w kałuży. Mecz był jedną wielką loterią. Okazało się, że to Włosi, przekładając mecze, podjęli prawidłową decyzję. Ale poszukamy nawet przykładów gdzieś bliżej - pamiętamy mecz na Euro między Francją a Ukrainą? No, ja pamiętam doskonale, bo jechałam wtedy do strefy kibica, ale za późno wyszłam z domu i dotarłam spóźniona, więc fakt, że jednak nie straciłam nic z meczu i jeszcze do tego pobawię się dłużej pod Pałacem nawet mnie ucieszył. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że wtedy też ulewa przeszkodziła w rozegraniu spotkania, tyle że ono miało rozpocząć się o 18:00, a nie 21:00, więc można było je kontynuować po ustaniu opadów. Ale czy wtedy ktokolwiek oburzał się, jakim to fatalnym organizatorem jest Ukraina i że Francji powinien należeć się walkower, bo gospodarz nie przygotował boiska do stanu zdatnego do gry? To dlaczego teraz takie sugestie pojawiają się w kierunku Polski? A no tak, bo to nasz kraj. My przecież jesteśmy najgorsi we wszystkim i nie zasługujemy nawet na odrobinę zrozumienia. Przecież Anglicy w życiu nigdy deszczu nie widzieli. Nic dziwnego, że cała Europa nas nienawidzi.

Chyba cała polskojęzyczna Europa. I to nie są jakieś tam moje wyobrażenia. Jako, że usłyszałam, że staliśmy się pośmiewiskiem świata, postanowiłam to sprawdzić. A wiadomo, że najlepsi w obśmiewaniu wszelkich wydarzeń światowych najlepsi są internauci, zapytajcie piłki Sergio Ramosa. Weszłam więc na Facebookowy profil SoccerMemes, aby zobaczyć, co tym razem najlepszy w sieci punkt futbolowych żartów wziął na tapetę. Wniosek pierwszy - świat wcale nie interesuje się tylko Polska i tym, jak jest dowalić, głównym punktem zainteresowania jest mecz Szwecja - Niemcy. I nic dziwnego, Bundeskadra prowadziła w tym spotkaniu 4:0 do przerwy, a zakończyło się... 4:4. Moze nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale takie sytuacje zdarzają się znacznie rzadziej, niż jakieś tam odwołanie meczu z powodu pogody, i dla świata nie jest to wiadomość numer jeden. Wniosek drugi - znalazły się trzy memy na temat pogodowych problemów w Warszawie. Na przykład, takie oto cudowne zdjęcie, z dopiskiem "Latest from Warsaw":
A oto komentarze, które zebrały najwięcej "lajków": "this for busquets and suarez" (82),"Busquets training ground." (43) "luis suarez's favourite stadium " (36) "busquets camp training?" (33) "Busquets and Suarez can have a picnic here!" (20) "busquets training field" (20), a do tego :" hahahahahaha my sweet country <3" (20) i "dumb Slavko Savija." (19) - wspomniany osobnik popisał się wcześniej komentarzem "dumb polish". A, przepraszam, jest jeden głoszący "haha co za kompromitacja, ja pierdolę", (20). Widzimy więc wyraźnie, że większości osób wcale nie w głowie wyśmiewanie Polski, a wręcz przeciwnie, mają inne osoby, które wolą trollować, jak piłkarze znani z "nurkowania" (wymieniani, lecz mniej popularni, byli też np. Ronaldo czy Ashley Young). Widzimy też, że, jako że na portale z żartami wchodzą ludzie z poczuciem humoru, mamy też ludzi, którzy podchodzą do tego z dystansem. A na koniec, widzimy, że tylko osoby z Polski narzekają i popierają narzekanie na to, co się dzieje - jeśli tylko zaczniesz wyśmiewać nasz kraj z powodu tej sytuacji w języku zrozumiałym również dla osób z zagranicy, natychmiast cię pogonią. Pewnie, twierdźmy nadal, że zrobiliśmy z siebie pośmiewisko na całą Europę... Wtedy może faktycznie to uda nam się spowodować.

Chociaż po co ja to wszystko w ogóle piszę? Przecież w momencie, w którym to czytacie, najpewniej nie ma to już żadnego znaczenia, bo odbyło się to, co w sumie jest w tym wszystkim najważniejsze. Przecież deszcz deszczem, ale co to ma za znaczenie, czy ten mecz odbędzie się dziś, czy wczoraj? Najważniejsze i tak jest to, co stanie się na boisku. Tak więc daje ie chłopaki, zlejcie Anglię. Tyle że tym razem nie tak dosłownie.

To byłby już drugi paradoks dzisiejszego dnia. Od rana przecież chodzę dziś po Warszawie. Na niebie - ani jednej chmurki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz